Na szybko, dziś przeczytasz o:
– realizacji planów i marzeń – ile z nich naprawdę poszło do przodu?
– dwóch systemach weryfikacji założeń – jak one działają i co Ci dadzą?
– moje przykłady na TAK i na NIE – by dać Ci obraz działania
– propozycja i plan dla Ciebie, by artykuł ten dał ci prawdziwą wartość
Za nami sześć miesięcy. Szybko minęło, nieprawdaż? Szokująco szybko. Zresztą jak co roku. Dokładnie ta sama historia. Pytanie jest, czy jesteś gotowy na weryfikację i na mały audyt tego, co sobie obiecywałeś pół roku temu, do czego chciałeś dojść na koniec czerwca, gdzie chciałeś być, a co w rzeczywistości udało ci się zrealizować? Prawdę mówiąc, słowo „udało się” nie jest tu do końca właściwe, bowiem wprowadza wrażenie braku wpływu na nasze działania. Coś się albo uda albo nie. Tak jakby pozostawało poza obszarem naszej kontroli. A tak nie jest. W rzeczywistości mamy przeogromny wpływ na nasze działania i na to czy coś się powiedzie lub nie. To my decydujemy o tym, czy zamiast zrealizować kolejną część projektu, o którym mówimy i marzymy od dawna, znów kolejną godzinę scrollujemy media społecznościowe lub odpalamy następny odcinek kolejnego sezonu jakiegoś serialu. O tym właśnie mówię! Niestety tak większości z nas mijają miesiące, a nawet lata. Rok do roku to samo. Trochę jak wegetacja na tym, co już mamy.
Zawsze wtedy przychodzi mi do głowy pewna sytuacja, kiedy to spotykam znajomego, którego nie widziałem od dłuższego czasu, roku może dwóch, a który rzuca mimochodem „co u ciebie słuchać?” I oczywiście nikomu nie musimy się z niczego spowiadać, dlatego większość z nas ostatecznie odpowiada: „Wszystko w porządku. Zdrówko jest, pracuje się, więc nie ma co narzekać”. W tym momencie nie chodzi mi jednak o tego znajomego, a bardziej o mnie samego. Czy jest mi z tym dobrze, że faktycznie nic się nie zmieniło? Bo zwykle to „nic” oznacza krok w tył. Tynk z nowego domu też kiedyś zacznie się sypać, a farba z jakiś czas temu pomalowanego płotu będzie odpadać. Brak działania faktycznie jest przynajmniej dla mnie, krokiem w tył. Czy jest mi z tym dobrze, że tak odpowiadam? Czy sam nie oszukuję siebie, mówiąc komuś, że „wszystko w porządku, po staremu”, wiedząc jednocześnie, że znów pewne sprawy miały pójść do przodu, chciałem coś zrealizować, i znowu nic w tym kierunku nie zrobiłem. Porównuję się do siebie samego sprzed jakiegoś czasu. To jest dla mnie miarodajny czynnik i powód do analizy własnych działań. Gdzie byłem rok temu, na początku tego roku oraz w jego połowie? Co się zmieniło? Jakie działania sprawiły, że jestem daleko z przodu? Czego zupełnie nie ruszyłem?
Wiem, że zabrzmi to nieco zabawnie, ale ostatnio złapałem się na tym, że nie zauważam postępów na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Dwa tygodnie później znów widząc to samo. A przecież ciągle coś robię. Jestem zajęty, działam przez 12 godzin na dzień, a jednak projekty jak wisiały, tak wiszą. Dla mnie to oznaka tego, że zajmuję się albo nie tym, czym powinienem się zająć, albo nie robię tego właściwie, albo nie dopinam rozpoczętych projektów do końca. I fakt. Piszę ogrom nowych tekstów, felietonów i rozdziałów kolejnych książek, jednak te ostatecznie stają jedynie kolejnym punktem na mojej liście notatek w notatniku. Bez wciśnięcia przycisku „opublikuj”. Czekają „na lepsze czasu” lub na właściwy moment. Ten zwykle nie następuje, bo zaraz pojawiają się kolejne pomysły, potem następne, aż ostatecznie których z nich raz na jakiś czas przechodzi przez wąskie sito weryfikacji opartej o chwilową inspirację, większą decyzyjność danej chwili oraz sporą dawkę przypadku. Co za bezsens!
Dlaczego napisałem „na przestrzeni dwóch tygodni”? Pojęcie to pojawiło się w mojej głowie w chwili kolejnego spotkania mojej MasterMind’owej grupy. Z kolegami spotykamy się co drugą środę, by porozmawiać o naszych biznesach, pomysłach i pomóc sobie w realizacji kolejnych zamierzeń. Dokładnie co dwa tygodnie. Przed spotkaniem jednak mocno weryfikuję to, co sam chciałbym powiedzieć i czym się pochwalić. Jakie działania wdrożyłem od ostatniego spotkania i czym mogę się podzielić? Tego typu pytania mocno weryfikują prawdziwe działania i skłaniają do refleksji. Poszedłem mocno do przodu czy znowu u mnie nic nowego? Taki 2-tygodniowy audyt jest doskonałą formą weryfikacji naszych działań. Sprawia, że dostrzegam to, jak bardzo się oszukuję, opieprzam lub co sobie obiecałem, a nie zrealizowałem. Fajne jest to, że takich audytów można przeprowadzić aż 26 w ciągu roku. To ogromna liczba weryfikacji naszych działań, choć znam systemy analizy procesów w biznesie opartych na tygodniu. Osobiście uważam, że na razie system dwutygodniowy jest dla mnie optymalny.
Innym założeniem jest okres całych sześciu miesięcy. W grudniu 2022 roku stworzyłem listę zadań i założeń na pełny rok oraz jego połowę. Dziś mogę ją zweryfikować, by zobaczyć na jakim etapie jestem i czy rzeczywiście idę we właściwą stronę, w odpowiednim tempie i na którym z kierunków. Część z nich jak przypuszczałem będzie zrealizowana z zapasem. Inne pozostaną mocno w tyle. Ale to właśnie dzięki temu audytowi jestem w stanie dostrzec braki i wziąć się do pracy tam, gdzie mam zaległości. Co ciekawe, czasem patrzę na siebie jak na stojącego obok managera zarządzającego mną i moimi działaniami? Dałbym mu premię za dobre i aktywne działania czy jednak zwolnił? A może wspólnie zweryfikował plan pracy nad projektami i jak surowy szef kazał zająć się zaniedbanymi częściami biznesu.
Jak to zatem wygląda?
Pozwól, że przytoczę kilka przykładów:
✅ trzecia książka – napisana. Ale jeszcze nie wydana. Czeka na czwartą. Tu jest dobrze.
✅ powstał nowy podcast „PowerCouple”, który zupełnie nie był planowany. Więc jeszcze lepiej.
✅ mój podcast „Poniedziałek Rano” dynamicznie rośnie, choć daleko mu do marzenia, które sobie postawiłem.
✅ moje dwa konta na Instagramie również świetnie się rozwijają. Co najlepsze, całkowicie organicznie i bez reklam.
❌ kanał na YouTube nadal nie wystartował, choć pierwszy odcinek został nagrany, a kanał jest gotowy. Do analizy, dlaczego.
❌ moja pierwsza książka nie została przetłumaczona na angielski. W tym temacie nie podjąłem absolutnie żadnych kroków.
✅ przychody znacznie wzrosły. Pojawiły się również nowe źródła. Zaczęliśmy również cross’ować nasze biznesy.
❌ zbyt mało jest wystąpień publicznych, choć uwielbiam stać na scenie. Podstrona mojej witryny nadal nie jest gotowa.
✅ Program Premium działa na 100%, choć założenie było, by więcej było programów grupowych. Były, ale jest ich nadal za mało.
❌ nadal nie znalazłem partnera do wydania jednego z gotowych produktów, które stworzyłem „na papierze”. Brak działania.
❌ nadal nie opublikowałem nowych e-booków, choć dwa z trzech zaplanowanych są częściowo napisane. Ale nie skończone.
✅ dużo czasu poświęcam na naukę pisania i tworzenie nowych formatów. Sporo się w tym temacie uczę.
❌ liczba osób odwiedzających miesięcznie mój blog nie zmieniła się. A miała. Na szczęście wiem, dlaczego.
❌ miały powstać trzy kursy online. Nie ma ani jednego. Tutaj nie wiem, dlaczego 🙁
❌ aplikacja LingoDay nadal nie doczekała się części głównej. Choć jesteśmy już tuż tuż.
✅ wreszcie zainwestowałem w auta, które i tak były koniecznością. Przy okazji spełniając jedno z wielkich marzeń.
✅ dużo czasu poświęciłem na budowanie przyjaźni, pielęgnowanie ich i radość bycia z bliskimi.
✅ wystąpiłem drugi raz na TEDx i świetnie mi poszło. Choć było trudniej niż się spodziewałem. Znacznie trudniej.
✅ przebiegłem moje pierwsze dwa oficjalne półmaratony. By się przygotować musiałem mieć plan i być konsekwentny. Byłem 🙂
✅ konsekwencji nie zabrakło przy czytaniu książek. W 6 miesięcy przeczytałem ich równo 40.
✅ nie brakuje mi również wspaniałych klientów w Programie Premium. Z częścią naprawdę się zaprzyjaźniam.
Jak widzisz, nie wszystko zostało zrealizowane zgodnie z planem. Wiele tematów „wisi”, bo nie są skończone, są mniej ważne od innych lub wymagają weryfikacji, dlaczego ich proces realizacji nie ruszył bądź zatrzymał się. I właśnie dlatego potrzebne są systemy autoanalizy – zaczynając od 2-tygodniowego audytu działań, czyli weryfikacja tego, czy robię w ogóle jakieś postępy, a kończąc na planowaniu rocznym i półrocznym z analizą tego, co zostało zrobione, co nie, a co wymaga jakiejś decyzji. Plusem jest niewątpliwie to, że trzymam rękę na pulsie, a także nie boję się delegować. Część z zadań w firmie oddałem innym, to również nowość w tym roku, dzięki czemu ktoś wykonuje doskonale swoją pracę (lepiej ode mnie), a ja mogę skupić się na tym, na czym znam się najlepiej.
Wracając do Ciebie, może warto zastanowić się, co faktycznie realizowałeś w okresie ostatnich sześciu miesięcy? Które z założeń sfinalizowałeś lub które są bliskie finalizacji? Ile marzeń zrealizowałeś? Ile razy powiedziałeś sobie „Wreszcie! Mam to za sobą. Udało się!” A może wręcz przeciwnie, większość spraw nie tylko nie została popchnięta do przodu, lecz nawet zrobiłeś krok w tył, bo trzeba było z czegoś zrezygnować?
Zastanów się, co zrobiłeś w okresie ostatnich 2 tygodni oraz miesiąca? Czy popchnąłeś swoje marzenia do przodu robiąc choć jeden mały krok? Stwórz własną listę z zielonymi i czerwonymi punktami i dowiedz się, w którym miejscu jesteś.
Powodzenia!