Znajomość języków obcych to piękna rzecz. Dzięki nim czuję się pewniej w niemal każdej części świata. Jak nie jeden język, to drugi. Zawsze któryś z nich staje się niezastąpiony, a ja mogę po prostu pogadać. Bez języków obcych nie byłbym również zawodowo w miejscu, w którym jestem dzisiaj. Mój pracodawca docenia umiejętność posługiwania się kilkoma językami, bo dzięki nim mogę komunikować się nie tylko z nim, ale również z naszymi partnerami biznesowymi na całym świecie.
Chciałbym na początku zaznaczyć, że znajomość języków obcych jest płynna. Zmienia się cały czas. Niniejszy opis jest aktualny na dzisiaj. Za pół roku może wyglądać zupełnie inaczej. Jest to związane z moim życiem zawodowym, aktualnym zapotrzebowaniem na konkretny język oraz zwykłą chęcią uczenia się języków. Kiedyś potrafiłem dość sporo powiedzieć po turecku, dzisiaj nie pamiętam niemal nic. Kiedyś nie mówiłem po hiszpańsku, dzisiaj potrafię w prosty sposób komunikować się w tym języku, co otwiera kolejne nowe możliwości. Dlatego nie bierzcie poniższej listy za coś stałego. Są na niej pozycje pewne, ale również i takie, które w kilka miesięcy ulegną zmianie.
Długo zastanawiałem się czy język ten powinien pojawić się na mojej liście. Ale idąc śladem innych poliglotów, którzy własny język ojczysty włączyli do swojej listy – stwierdziłem, że tak. Koniecznie. Tym bardziej, że język ten jest ceniony w firmie, w której pracuję i określony jako kluczowy. Bez niego nie mógłbym wykonywać mojej pracy, ani też uczyć się kolejnych języków.
Styczność z tym językiem mam od 1992 roku, co daje niemal 30 lat kontaktu z niemieckim. Początki jednak były bardzo trudne i mogę powiedzieć, że przez pierwsze 5 lat moje umiejętności były na tym samym poziomie – czyli zerowym. Dopiero zmiana nauczyciela i nowe możliwości nauki tego języka sprawiły, że w 7. roku nauki pierwszy raz przekroczyłem tak zwaną barierę językową. Potem sprawy potoczyły się szybko – germanistyka i codzienny zawodowy kontakt z niemieckim. Dziś poza polskim jest kluczowym językiem, bez którego moja kariera nie potoczyłaby się w ten sposób. Od kilkunastu lat pracuję w niemieckich firmach korzystając z języka niemieckiego każdego dnia. To jedyny język, który znam tak dobrze, że mogę wytłumaczyć niemal każdą regułę gramatyczną i gdzie rzadko zdarzają się wyrazy, których nie znam. Codzienna praktyka tylko tą umiejętność potęguje.
Moja historia z językiem angielskim jest jeszcze bardziej skomplikowana. Umiejętność rozmawiania po angielsku przyszła dopiero po ponad 10 latach od momentu rozpoczęcia nauki tego języka! Co ciekawe, znałem setki słówek i wszelkie formy gramatyczne włącznie z wykutymi czasownikami nieregularnymi, ale nadal nie potrafiłem mówić. Sytuacja zmieniła się dopiero, kiedy język angielski stał się potrzebny w pracy. Musiałem coraz częściej komunikować się po angielsku, więc siłą rzeczy szybko nauczyłem się tego języka. Dziś jest to język mojej codziennej komunikacji i poza niemieckim kluczowy język w mojej pracy. Mówię w nim dobrze, płynnie, choć nie tak bogato jak po niemiecku.
Język rosyjski przyszedł wraz z nowymi wyzwaniami zawodowymi. Co prawda do rozmów z Rosjanami czy Białorusinami wystarczał mi język angielski, poczułem że rosyjski bardzo ułatwi mi kontakt z tymi narodami. Tym bardziej, że często tam byłem, a język ten zawsze bardzo mi się podobał. Skontaktowałem się więc z nauczycielem rosyjskiego, dzięki któremu już po kilku miesiącach potrafiłem dość sporo. Metoda nauki polegająca na zadawaniu pytań i odpowiadaniu na nie oraz konieczność opanowania zwrotów (jestem do dziś wielkim fanem tego systemu) sprawiła, że podczas kolejnej wizyty w jednym z krajów rosyjskojęzycznych – zacząłem po prostu mówić. Dziś czuję, że ten język nie jest nadal taki, jakiego bym oczekiwał. Spowodowane to było 4 latami braku kontaktu z rosyjskim, więc siłą rzeczy wiele zapomniałem. Ale to się zmienia. Już w najbliższych miesiącach stanie się on dla mnie kolejnym kluczowym językiem biznesowym, więc znajomość tego języka znacznie się poprawi.
To taka moja miłość językowa. Uwielbiam ten język. I choć wielu Polaków rozumie z grubsza chorwacki (z racji częstych wyjazdów wakacyjnych), ja postanowiłem nauczyć się tego języka naprawdę. Moje częste służbowe wyjazdy do Chorwacji, wcześniej również wakacje, zdecydowały, że „biorę się za chorwacki”. To był ekspres. W ciągu jednej zimy moje marzenie się ziściło. To był pierwszy język, którego uczyłem się całkowicie samodzielnie, w pełnym zanurzeniu językowym. Po prostu żyłem tym językiem. I efekty widać do dzisiaj. Mówię w tym języku bardzo dobrze, mam okazje rozmawiać w nim dość często i co najważniejsze – wskoczył do mojej językowej ekstraligi – języków, których nie zapominam.
To język mocno zbliżony do chorwackiego, często jednak zapisywany serbską cyrylicą. Wcześniejsza znajomość języka rosyjskiego i chorwackiego pozwoliła mi na szybkie ogarnięcie tego języka, czytanie tekstów w języku serbskim oraz swobodną komunikację.
Uwielbiam włoski. Brzmienie i klimat, który tworzy się wokół tego języka jest zniewalający. Zawodowo nie mam nic wspólnego z tym językiem, choć nie powiem – czasem zdarza mi się rozmawiać w tym języku na targach. Szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się Włosi, których angielski jest niewystarczający do prowadzenia rozmów, a w mojej firmie nie ma nikogo, kto zna język włoski. To kolejny język, którego uczyłem się całkowicie samodzielnie. Po raz pierwszy korzystałem z native speakera, który nie mówił ani po polsku, ani po angielsku. Tylko po włosku. To pozwoliło mi wskoczyć od razu na głęboką wodę i szybko robić postępy. Całość poparta była również okazjonalnymi wyjazdami do Włoch i przypadkowymi rozmowami z napotkanymi Włochami. Dziś określam moją znajomość włoskiego jako średnią. Mówię przyzwoicie, choć mam sobie wiele do zarzucenia. Rozumiem większość treści, a zwykła rozmowa nie stanowi dla mnie problemu. W każdym tygodniu jednak robię coś, by ten język był coraz lepszy i bardziej płynny.
Przygoda z tym językiem zaczęła się w styczniu 2019 roku, kiedy to postanowiłem w ekspresowym tempie nauczyć się hiszpańskiego. Dokładnie miesiąc przed wyjazdem do Hiszpanii. Cel – w 4 tygodnie potrafić odpowiadać na podstawowe pytania, umieć opowiadać o sobie, o swoim życiu, rodzinie, potrafić zapytać o najważniejsze sprawy. To był szalony wyścig z czasem, ale zakończony pełnym sukcesem. Dziś, choć potrafię rozmawiać w tym języku, oceniam go jako podstawowy. Dokładam jednak starań, by za jakiś czas był jednym z moich wiodących języków.
Języki, których się uczyłem, ale dzisiaj nie potrafię w nich mówić
- Turecki
- Rumuński
- Czeski
Te trzy języki to chwilowa zachcianka, choć z chęcią wrócę do nich w przyszłości.
Język turecki otworzył przede mną nowe rozumienie języków. Do tej pory miałem kontakt jedynie z językami europejskimi, których budowa jest stosunkowo zbliżona. Turecki to mój pierwszy język aglutynacyjny (m.in. konieczność jednoczesnego dodawania do wyrazu wielu afiksów), dzięki któremu spojrzałem na języki obce z zupełnie innej strony.
Rumuński z kolei to mało popularny język, który ma wiele wspólnego z językiem włoskim i francuskim. Lubię Rumunię oraz tamtych ludzi, więc chciałbym kiedyś wrócić do nauki tego języka.
Czeski to poza językami, które znam, mój priorytet. Ten język dobrze mi leży, znałem go wcześniej całkiem dobrze i mam okazję często go wykorzystać.
PODSUMOWANIE
Znajomość języków obcych jest płynna. Dziś jest taka, za rok będzie zupełnie inna. I tak proszę traktować powyższe opisy języków. Dla ułatwienia postanowiłem podzielić je na 4 grupy, wg ich znajomości i możliwości posługiwania się nimi.
Język | Ogólny poziom | Płynność językowa | Etap nauki |
PL
DE EN HR |
C1 – C2
C1 – C2 B2 B2 |
Wysoka |
Języki, których nie zapominam |
RU
SR IT |
B1
B1 B1 |
Średnia | Języki, które muszę regularnie szlifować |
ES | A2 | niska | Podstawowy poziom |