CEO I KOMPLEKS JĘZYKA OBCEGO
czyli wstydliwy problem polskich prezesów.
Dlaczego nadal tak wielu prezesów spółek i dyrektorów słabo radzi sobie z językiem obcym? Dlaczego właściciele firm chowają się w swoich gabinetach tylko dlatego, że słabo mówią po angielsku czy niemiecku? Choć temat globalizacji jest nam znany od dawien dawna, to jednak nadal spotykam na swojej drodze mnóstwo wysoko postawionych osób, którym kompleks języka obcego mocno blokuje rozwój firmy, kontakt z kontrahentami czy po prostu awans w organizacji.
Wśród osób, które w ostatnich miesiącach zgłaszały się do mnie z prośbą o pomoc były głównie dobrze zarabiający ludzie z najwyższych szczebli organizacji – właściciele dużych firm produkcyjnych, dyrektorzy międzynarodowych korporacji oraz banków. Każdy z nich zmaga się z problemem słabej znajomości języka obcego. Głównie angielskiego, ale nie tylko. Znają go na tyle dobrze, by rozumieć sens telekonferencji czy zapisy umowy, ale mimo to strach przed mówieniem i wstyd przed współpracownikami paraliżują wszelkie kontakty o charakterze międzynarodowym. Kto miałby ich lepiej zrozumieć niż ja.
Przez ostatnie 15 lat buduję międzynarodowe struktury sprzedaży i wiem jak ważna w biznesie jest komunikacja w języku obcym. Można powiedzieć, że jest ona kluczowa dla rozwoju przedsiębiorstwa chcącego działać na szeroką skalę. Spotykam się z prezesami lokalnych przedstawicielstw, właścicielami firm dystrybucyjnych oraz dyrektorami odpowiedzialnymi za kształtowanie polityki sprzedaży w danym regionie. Choć większość z nich dobrze sobie radzi językowo, to jednak za każdym razem oddychają z ulgą, gdy tylko mogą przejść na własny język ojczysty. Ze względu na moją znajomość 7 języków obcych jest duże prawdopodobieństwo, że któryś z nich okaże się tym właściwym.
Ulgi tej rzadko doświadczają jednak nasi polscy szefowie. Język polski, choć wykorzystywany u nas przez aż 38 milionów ludzi, ze względu na swoją trudność nadal stanowi ogromną barierę dla naszych międzynarodowych kontrahentów. Tamci, jedynie czego potrafią się nauczyć to „Na zdrowie” oraz „Dzień dobry”. Do tego dochodzi nasz polski kompleks udowodnienia światu, że jesteśmy nowoczesnym i światłym narodem otwartym na wszelkie możliwe propozycje. Chcemy się uczyć języków obcych chociażby ze względów prestiżowych. Prezes, który przemawia na międzynarodowej konferencji czy dyrektor biorący czynny udział w zagranicznych spotkaniach to skarb i powód do dumy. Takimi szefami chcemy być i tak chcemy czuć się postrzegani. Jednak to co brzmi w założeniach jak piękna wizja i marzenie, w zderzeniu z rzeczywistością pozostaje często cichym wstydem tłumionym za zamkniętymi drzwiami gabinetów.
Z czym zmagają się więc dzisiejsi prezesi czy dyrektorzy?
- uczestniczą w spotkaniach, podczas których rozumieją niemal wszystko, ale niestety niewiele mówią. Mają blokadę przed odezwaniem się w języku obcym i niestety niewiele wnoszą do dyskusji.
- stale pozostają w siedzibach głównych swoich firm (gdzie czują się władcami mórz i oceanów), tylko po to, by nie musieć wychodzić poza swoją strefę komfortu.
- ich osobowość i to, co pozwoliło zbudować pozycję ich firmy w Polsce pozostaje uśpiona. Brak znajomości języka obcego nie pozwala im pokazać tego potencjału za granicą. Są jak piękny wiersz zamknięty w szufladzie biurka.
- muszą bazować na wiedzy współpracowników i pomocy tłumaczy nie mogąc osobiście wpływać na prowadzone rozmowy – to często mocno łechce ego niejednego CEO czy dyrektora.
- czują się czasem gorsi od innych kolegów prezesów, którzy z lekkością radzą sobie na wszelkich międzynarodowych spotkaniach i konferencjach.
Od czego powinni zacząć swoją zmianę?
Automatyzm językowy
Przede wszystkim od właściwej metody nauki języka jaką jest automatyzm w mówieniu. Tak jak po polsku nigdy nie zastanawiamy się nad poprawnością gramatyczną naszych wypowiedzi, tak i w językach obcych powinna ona być wypracowana w sposób automatyczny. Słysząc: Mr. Nowak, how was your trip? albo Frau Woźniak, ich freue mich Sie kennenzulernen powinieneś mieć gotową odpowiedź. I nie zastanawiać się nad użyciem określonego czasu czy odmianą czasownika. Twoja odpowiedź na tego typu pytanie powinna być przećwiczona. W całości. Jest na to wiele ciekawych metod, które pozwalają na codzienne wypracowanie tej umiejętności. Potem jest już z górki.
Codzienność
A propos codzienności – to ona jest kluczem do szybkich efektów w nauce języków. Codziennością są „call’e” czy pisanie maili. Wiem jednak z własnego doświadczenia, ale też i doświadczenia moich indywidualnych klientów, że największym problemem jest brak czasu. Godzenie nauki języków i niezwykle intensywnej pracy zawodowej wydaje się niemal niemożliwe. Ale prawda jest nieco inna i wynika wyłącznie z właściwego zarządzania czasem. Mówiąc dokładniej – międzyczasem.
W 2019 roku wykonałem 70 lotów samolotem i przejechałem 35.000 km. W tym czasie zorganizowałem od zera pracę nowej rosyjskiej spółki w Moskwie oraz zrestrukturyzowałem pracę zespołu sprzedaży w Czechach i na Słowacji. Wziąłem udział w wielu międzynarodowych targach i odwiedziłem współpracowników w kilkunastu krajach świata. Maile, spotkania i tysiące telefonów. W domu kolejne zadania: bycie mężem, ojcem, ogrodnikiem we własnym ogrodzie oraz zapalonym biegaczem. Gdzie w tym wszystkim znaleźć czas na naukę języków? Jeśli znasz ten problem, to wiesz o czym mówię.
Jak wspomniałem wyżej – możliwości uczenia się języków obcych powinniśmy szukać w tak zwanych międzyczasach. To krótkie odcinki czasu, których każdy ma pod dostatkiem. Również zapracowany prezes czy dyrektor. Podczas mycia zębów, golenia, podczas śniadania, dojazdów do pracy, lotów samolotem, popołudniowej opieki nad dziećmi, spaceru z psem czy godzinnego biegu. Wszędzie tam znajdziemy tak zwane 5-minutówki, które moim zdaniem są zupełnie wystarczające do tego, by aktywnie uczyć się języka obcego przez cały dzień, nie rezygnując absolutnie z żadnych codziennych obowiązków. To sposób dla zapracowanych i tych, którym wydaje się, że na naukę języków naprawdę nie ma czasu. Analizując dokładnie swój program dnia i tych, którym pomagam wiem, że się da. Wystarczy chcieć.
Kluczowe jest nastawienie
To właśnie to chcenie jest najważniejsze. Jak pisał Stephen Covey w swojej książce „7 nawyków skutecznego działania” zaczynaj z wizją końca. Pomyśl o tych wszystkich konferencjach, na których dzięki swojej wiedzy wreszcie staniesz się gwiazdą sceny i ulubieńcem publiczności. Pomyśl o codziennych spotkaniach, podczas których do tej pory milczałeś, a którym dzisiaj możesz przewodzić i zadawać kluczowe pytania. Pomyśl o klientach, których bałeś się pozyskać, tylko dlatego, że Twoja znajomość języka obcego była na marnym poziomie. Dziś możesz ich zaprosić na służbową kolację czy do swojego biura i emanować pewnością siebie roztaczając wizję na kolejne wspólne projekty. Brzmi pięknie, prawda? To wizja końca, w którą należy wierzyć i robić wszystko, by ją zrealizować. Bo nauka języka obcego to kwestia dobrej metody i konsekwentnej pracy umiejętnie wkomponowanej w nasze codzienne zawodowe i prywatne obowiązki.
Polscy prezesi i dyrektorzy nie muszą mieć kompleksów językowych. Są zdolni, ambitni i pragną się rozwijać. Brak znajomości języka obcego nie powinna być przeszkodą. Ich opanowanie powinno stać się dumą – tak jak założenie kolejnego oddziału firmy czy przejęcie konkurenta. Piękne jest jednak to, że dumę tę można odczuwać codziennie i dostępna jest w zasięgu ręki.
O autorze:
Piotr Kruk – poliglota i praktyk biznesu. Od kilkunastu lat zarządza międzynarodowymi zespołami sprzedaży w ponad 20 krajach Europy Środkowo-Wschodniej wykorzystując w codziennej pracy aż 7 języków obcych jednocześnie. Autor bloga mówić.pl, który już w pierwszym roku przyciągnął setki czytelników. Uczy się języków obcych w tak zwanym międzyczasie. Korzystając z własnego doświadczenia wspiera osoby indywidualne w opanowaniu dowolnego języka w ciągu 6 miesięcy, a firmy w podnoszeniu kwalifikacji ich pracowników. Występuje jako mówca na wielu konferencjach w Polsce.